Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie – strona główna

Eric Ketelaar

[Eric Ketelaar jest profesorem archiwistyki wydziału Humanistycznego Uniwersytetu w Amsterdamie. Jego obecne wykłady i badania dotyczą przede wszystkim społecznego i kulturalnego kontekstu tworzenia i wykorzystywania dokumentów.]

Being Digital in People’s Archives1
– "Cyfrowe życie" w Archiwum dla ludzi

 "Archiwa Przyszłości" to jedno z zagadnień, którym kapitan Hilary Jenkinson zajmował się w swoim Manuale, a jego pierwsze wydanie już w podtytule obejmowało także rozważania dotyczące "problemów archiwów wojennych i tworzenia archiwów" [Hilary Jenkinson, A Manual of Archive Administration including the Problems of War Archives and Archive Making, Clarendon Press, Oxford, 1922, pp. 21-2.]. Biblioteki przyszłości to z kolei książka Józefa Lickidera z Massachusetts Institute of Technology (MIT), opublikowana w 1965 r. Licklider, dziś uważany za jednego z ojców Cyberprzestrzeni, przewidywał, że "ludzki mózg i komputer … będą ze sobą ściśle połączone."[Brian Winston, Media Technology and Society: A History from the Telegraph to the Internet, Routledge, London and New York, 1998, p. 235; M Mitchell Waldrop, The Dream Machine: JCR Licklider and the Revolution That Made Computing Personal, Viking Penguin, New York, 2001.] W 1982 r. Licklider odwiedził Holandię, aby przedstawić raport o postępie dokonanym w tym zakresie od 1965 r. oraz o dalszym możliwym rozwoju po roku 1982 aż do 2000 r., koncentrując uwagę na wzajemnym oddziaływaniu bibliotek i technologii informacyjnej.[JCR Licklider, "The View from the Half-Way Point on a Journey to the Future: A Progress Report on the Interaction between Libraries and Information Technology", in C Reedijk, CH Henry and WRH Koops (eds), Large Libraries and New Technological Developments, KG Saur, München, New York, London and Paris, 1984, pp. 13-32.] Licklider przyznał, że wprawdzie udało mu się właściwie wskazać wiele technicznych trendów, które rozwinęły się od 1965 r., to jednak sam nie zwracał uwagi na zasadniczy wybór między ewolucją a zmianą wynikającą z chęci osiągnięcia konkretnych celów. Czy biblioteki będą stosować IT tylko aby poprawić sposób funkcjonowania i procedury z lat 60., czy też będą one próbowały przede wszystkim rozwijać nowe funkcje i procedury, mające zastosowanie w przyszłości? Patrząc wstecz z pozycji 1982 r. Licklider zapewniał, że biblioteki poszły łatwą i konserwatywną drogą skomputeryzowania (zautomatyzowania) tradycyjnych funkcji i procedur, czemu towarzyszyły dość radykalne rozwiązania instytucjonalne takie, jak tworzenie konsorcjów czy stowarzyszeń. Natomiast dotychczas biblioteki nie wykazująrzeczywistej woli przemiany w stronę reorganizacji kolekcji, poszukiwań tego co jest potrzebne i udostępnienia tego czytelnikom. Licklider rozważał techniczne podstawy korzystania na odległość z bibliotek cyfrowych, zapewniając i przepowiadając, że do 2000 r. osobisty komputer nie tylko będzie dostępny dla szerokich rzesz użytkowników i stosunkowo niedrogi, lecz co ważniejsze będzie potrafił się komunikować (łączyć) z biblioteką cyfrową. Było to odważne stwierdzenie, gdyż trzeba mieć na uwadze, iż w 1982 r. komputer osobisty (IBM PC) miał za sobą dopiero pierwszy rok funkcjonowania. W 1982 r. Licklider wyobrażał sobie, iż w 2000 r. czytelnie i biblioteki będą łączyły się z ludźmi siedzącymi przy swoich PC za pomocą sieci lokalnych a być może także anten satelitarnych. Licklider nalegał na bibliotekarzy aby odeszli od gromadzenia fizycznych, a nawet cyfrowych dokumentów i stali się kuratorami przyszłego pełnego zasobu wiedzy, systemu mniej lub bardziej połączonych, interaktywnych i dynamicznych baz wiedzy.

 Przypominam sobie wyraźnie pełną zakłopotania reakcję słuchaczy na wystąpienia Licklidera. Zgromadzili się oni w 1982 r., na otwarciu nowego budynku Holenderskiej Biblioteki Narodowej, dającej przestrzeń dla 5 milionów książek, 300 bibliotekarzy i czytelni o 330 miejscach. I oto przybył Licklider mówiący im, że przyszłość nie będzie potrzebowała przestrzeni fizycznej, katalogów i czytelni. Jednym z nielicznych, którzy rozumieli Licklidera był inny psycholog, John Michon, z Uniwersytetu w Groningen. Michon, który również podczas tej konferencji wygłaszał wykład "Jak połączyć bibliotekę z umysłem", przetwarzając niektóre z argumentów Licklidera. Jego wykład zamykało podsumowanie:

Powinniśmy się skoncentrować raczej na dostępności wiedzy, niż na zarządzaniu i udostępnianiu symboli ….Teoria wiedzy, tak jak ona się nam jawi w nauce, powinna dostarczać odpowiednie teoretyczne ramy dla nowej zawodowej wizji. Jedynym sposobem na połączenie biblioteki z umysłem jest zapewnienie danych tak ustrukturalizowanych, że będą one w najwyższym stopniu zgodne z wyobrażeniami już posiadanymi przez użytkownika. [John A. Michon, "How to Connect a Library with a Mind", in Reedijk, Henry and Koops, pp. 137-52, here 151.]

 Obaj Licklider i Michon udzielili bibliotekarzom zasadniczo tej samej rady: powinniście się zaangażować w rozwój zarządzania wiedzą zamiast tkwić przy udostępnianiu pojedynczych tomów.

 W kilka lat później sam miałem zaszczyt wygłaszać przewodni referat na XI Kongresie Archiwów w Paryżu w 1988 r. [Eric Ketelaar, "Exploitation of New Archival Materials", Archivum, no. 35, 1989, pp. 189-99, reprinted in Eric Ketelaar, The Archival Image: Collected Essays, Hilversum, 1997, pp. 67-79.] W moim wykładzie zatytułowanym: "Wykorzystanie nowych materiałów archiwalnych" posłużyłem się zwrotem Michona i pytałem "jak połączyć archiwa z umysłem". Archiwista, pisałem, musi dokonać połączenia archiwów z umysłem, tym bardziej gdy archiwa będą fizycznie niedostępne i rozproszone. Użytkownik nie jest już dłużej zobowiązany do osobistego odwiedzania instytucji przechowującej. A co więcej nie jest on także zainteresowany miejscem, gdzie informacja może zostać udostępniona (fizycznie), a jedynie w jak sposób można ją uzyskać. Dalej, mówiłem, idąc za Michonem, że "archiwista będzie się przekształcać z kustosza zbiorów w dostawcę – pośrednika (broker) informacji, który kontaktuje się ze swoim klientem tylko na odległość. Pracownia naukowa (czytelnia) bez papierów być może stanie się – jako pomieszczenie – w ogóle bezużyteczna! Zdaję sobie sprawę, iż to brzmi futurystycznie, a nawet nierealnie" mówiłem w trakcie wykładu dziś już odległego o 15 lat. Zakończyłem podkreślając, że wszystkie dokumenty archiwalne stanowią razem światowe archiwum wyimaginowane, parafrazując "muzeum wyimaginowane" ("musée imaginaire") – "muzeum bez ścian" według André Malraux.

 Nie tylko na sympozjum w Hadze w 1982 r. i na kongresie w Paryżu w 1988 r. próbowaliśmy spojrzeć w przyszłość. W Brukseli, nasi belgijscy koledzy, zorganizowali w 1996 r. seminarium "Archiwa w Europie: Wizja przyszłości". Wówczas, siedem lat temu, posłużyłem się ponownie koncepcją "archiwum bez ścian", mówiąc, iż:

są to archiwalne instytucje, które już nie ograniczają się do dostarczania tego, co fizycznie przechowują w swoich magazynach. One odpowiadają na potrzebę informacji historycznej, niezależnie od miejsca, w którym ta informacja się znajduje. Rozgraniczenia między archiwami i bibliotekami oraz między archiwami i muzeami nie są już uzasadnione w odniesieniu do archiwum bez ścian, ponieważ takie granice opierały się zasadniczo na fizycznej własności obiektów zawierających informacje przechowywanych w archiwach, bibliotekach czy muzeach. Archiwa bez granic – przez internet można mieć dostęp do archiwów całego świata siedząc przed monitorem komputera w domu. Zamiast dostępu do archiwum powinienem powiedzieć: dostęp do informacji. [Eric Ketelaar, "Archiefdienst zonder muren: Archives without walls", in Archieven in Europa: Een toekomstbeeld. Bijdragen van de Nederlandse sprekers op de studiedag gehouden op 22 oktober 1996 in de Koninklijke Bibliotheek te Brussel, Miscellanea archivistica studia 102, Algemeen Rijksarchief, Brussels, 1998, pp. 7-9.]

 Lecz moim celem nie jest stwierdzanie, iż pewne obecne i przyszłe trendy zostały już przepowiedziane w 1996 r. lub 1988 r. czy też w 1982 r. Nie chcę też wskazywać na tych z nas, którzy nie mieli wizji przyszłości tak pobudzających, jak te które głosił Licklider czy Michon, ani na tych którzy czują się bezpieczniej w swojej jenkinsonowskiej roli kustoszy (strażników). Kontynuowanie ulepszania tego, co się do tej pory wykonywało jest zawsze obciążone mniejszym ryzykiem, lecz też i mniej odważne niż wprowadzanie nowych produktów i usług. "Znam to co lubię i lubię to co znam" jak mówi przysłowie. Lecz innowacje odnoszą się do tego, co nie jest nam znane, nie pasuje do tego, co się lubi i odnoszą się nie do upodobań, nie są też przyjmowane za coś oczywistego jak rzeczy znane. Innowacja jest jak badanie: podtrzymywanie zwyczaju analizowania otrzymanych wyobrażeń / pojęć pod względem ich odpowiedniość i trafność. [Barbara L Craig, "Serving the Truth: The Importance of Fostering Archives Research in Education Programmes, including a Modest Proposal for Partnerships with the Workplace", Archivaria, no. 42, 1996, p. 110.] Jest to pewien stan umysłu, w który my jako nauczający staramy się wyposażyć naszych studentów, bowiem to oni staną się sprawcami zmiany. Jest to raison d’ětre – powód rozgraniczenia kształcenia od pracy badawczej. Badanie z zakresu archiwistyki jest instrumentem eksperymentowania, odkrywania, zmieniania i poprawiania. [Eric Ketelaar, "Archivistics Research Saving the Profession", American Archivist, no. 63, 2000, pp. 322-40.] Nie wiem, co lubię i nie lubię tego, co wiem, to istota przedsiębiorczości, duch odkrywcy. A czyż nie jesteśmy odkrywcami za każdym razem, gdy wkraczamy w cyberprzestrzeń?

 Jednym z takich innowatorów w dziedzinie archiwistyki w Holandii jest Bert Looper, obecny dyrektor Centrum Historycznego Prowincji Overijssel. [Bert Looper, "Parliaments and Archives in the Age of Access: The Elimination of Front Office and Back Office in the Digital Era", Digitisation of Parliamentary Information and Archives Report, Part I: Brussels, Belgian Federal Parliament, Brussels, 2002, pp. 10-18; Bert Looper, "De archivaris en het raadsel van de verdwenen archieven", Archievenblad, no. 107/2, maart 2003, pp. 14-19.] Looper jest rzecznikiem tezy, że archiwum winno funkcjonować jako żywy składnik społeczeństwa. A zatem dąży on do zmiany w sposobie myślenia archiwistów dla których punktem odniesienia winno być nie archiwum a informacja, także do przemiany wzorca wymaganego przez naszą postmodernistyczną gospodarkę oferującą unikatowe zaawansowane usługi także dzięki technologicznym możliwościom jak Internet (experience economy). [Joseph B Pine and James Gilmore, The Experience Economy: Work is Theatre and Every Business a Stage, Harvard Business School Press, Cambridge Mass., 1999; Jeremy Rifkin, The Age of Access: The New Culture of Hypercapitalism Where All of Life is a Paid-for Experience, Tarcher/Putnam, New York, 2000.] Społeczeństwo odchodzi od gospodarki zorientowanej na produkcję dóbr ku gospodarce opartej na wykonywaniu usług. Już nie kupujemy produktu; my nabywamy dostęp do usług. "Usługi zostały ponownie odkryte jako długotrwałe wielopłaszczyznowe stosunki pomiędzy usługodawcą a usługobiorcą" [Rifkin, p. 85.]. Technologie informatyczne są używane do przeprowadzania takich transakcji. Telefon komórkowy można dostać za darmo jako zachętę do korzystania z usług telekomunikacyjnych. Fizyczne opakowanie staje się wtórne wobec unikatowej usługi zawartej w jego wnętrzu. Tak Oxford English Dictionary jak i Encyclopedia Britannica zdematerializowały się w postać usług online. Książki i czasopisma na półkach bibliotecznych ustępują miejsca na rzecz dostępu do serwisów internetowych [Rifkin, pp. 76-93, 100.].

 Tytuł mojego artykułu nawiązuje oczywiście do słynnej książki Nicholasa Negroponte Being Digital, opublikowanej w 1995 r. [polskie tłumaczenie: N. Negroponte, Cyfrowe życie. Jak się odnaleźć w świecie komputerów, Warszawa 1997.]. Negroponte, kolejny guru z MIT, współczesny Licklider, podkreśla, że we współczesnym społeczeństwie informacyjnym nie jesteśmy już przede wszystkim zajęci dostarczaniem atomów lecz bitów. Archiwa, biblioteki i centra dokumentacji odchodzą od dostarczania fizycznych dokumentów na rzecz dawania dostępu. Także archiwistyka jest dotknięta istotą pojęcia dostępu, co w nowych warunkach wymusza zmianę podejścia do treści tego pojęcia, a wręcz do przestawienia wszystkich procesów pracy instytucji archiwalnych, ponieważ wszystkie są powiązane z dostępem. [Angelika Menne-Haritz, "Access - The Reformulation of an Archival Paradigm", Archival Science, no. 1, 2001, pp. 57-82; [polskie tłumaczenie:] "Dostęp do archiwów, czyli przeformatowanie archiwalnego paradygmatu", Archeion, no. 104, 2002, pp. 68-97; Paul Macpherson, "Theory, Standards and Implicit Assumptions: Public Access to Post-current Government Records", Archives and Manuscripts, vol. 30, no. 1, May 2002, pp. 6-17.] Archiwa zamiast liczyć odwiedzających pracownie naukowe już zaczynają liczyć odwiedziny na swoich stronach internetowych; zamiast wystawiać karty wstępu pozwalające na wejście do pracowni wydają kartę klienta jako początek wielopłaszczyznowych stosunków między klientem a dostarczającą usługę instytucją.

 "Cyfrowe życie" archiwum oznacza przede wszystkim dostarczanie informacji, ale nie informacji jako produktu, lecz jako procesu. Slogan "Jeden rozmiar pasuje dla każdego" nie będzie bowiem zaspokajał oczekiwań użytkowników archiwów; użytkowników, którzy są klientami i nabywcami w społeczeństwie zindywidualizowanym. Tak jak przepowiadał Nicolas Negroponte, informacja jest coraz bardziej dopasowywana do indywidualnych potrzeb informacyjnych. Każdy może przecież czytać swoją własnągazetę, oglądać własny program telewizyjny, wykonany na zamówienie przez system w oparciu o indywidualne preferencje. Strona internetowa Amazon.com wita mnie polecając mi książki lub płyty CD na podstawie historii moich wyszukiwań i profilu sformułowanych oczekiwań. Dlaczegóż więc archiwalna strona internetowa nie miałaby oferować takiej usługi: "Hi, Eric Ketelaar, ostatnim razem szukałeś informacji o dyrektorze Gabinetu Królowej w dokumentach z archiwum premiera, mamy nowe materiały w nowym dopływie – archiwum wywiadu marynarki." Lub "Osoby, które korzystały w przeszłości z tego typu serii, akt sprawy czy obrazów powinny także zapoznać się z następującymi dokumentami." To wzbogaciłoby archiwa o tysiące łączy – linków – a studia prowadzone przez badaczy stworzyłyby niesłychanie bogate odsyłacze. Wrócę jeszcze do tego później.

 Archiwa "żyjące cyfrowo" nie udostępniają dokumentów fizycznych, lecz serwis informacyjny, to znaczy dostęp do pamięci archiwalnej. [Menne-Haritz, p. 59.] Albo raczej do wielu pamięci. W celu ustanowienia i podtrzymywania relacji pomiędzy usługodawcą (serverem) a usługobiorcą (klientem), powinniśmy wyjść poza granice biernego zajęcia stanowiska i spróbować wymyślić, jak połączyć archiwa z umysłem, jak połączyć pamięci w naszych archiwach z pamięciami w umysłach ludzkich, jak przekształcić archiwa w archiwa dla ludzi.

 Odkrycie archiwów i przekształcenie archiwów papierowych w archiwa dla ludzi miało już poprzednio swoich rzeczników. [G Blais and David Enns, "From Paper Archives to People Archives: Public Programming in the Management of Archives", Archivaria, no. 31, 1990-91, pp. 101-13; Eric Ketelaar, "Archives of the People, by the People, for the People", SA Argiefblad / SA Archives Journal, no. 34, 1992, pp. 5-16 (online available via EBSCO Academic Search Premier), reprinted in Ketelaar, The Archival Image, pp. 15-26; David Bearman and Margaret Hedstrom, "Reinventing Archives for Electronic Records: Alternative Service Delivery Options", Archives and Museum Informatics, 1993, pp. 82-98, reprinted in Randall C Jimerson (ed.), American Archival Studies: Readings in Theory and Practice, Society of American Archivists, Chicago, 2000, pp. 549-67.] "Cyfrowe życie" stwarza jednak fascynujące nowe możliwości. Dokumenty cyfrowe stanowią rozwiązanie problemu dokumentów papierowych; one nie tylko posiadają funkcjonalność dokumentów papierowych, lecz poprzez swój wirtualny charakter stwarzają całkiem nowe możliwości. Dokumenty cyfrowe są płynne, otwarte i dynamiczne; dzięki linkom (połączeniom) z innymi tekstami dokumenty są wzajemnie połączone. Ciągłość dokumentów papierowych jest zastąpiona przez interaktywne relacje między piszącym a czytelnikiem. Dokument jako hipertekstowe doświadczenie, składające się z tekstu, obrazu, dźwięku i – w przyszłości – zapachu, stwarza, jak to wyraził Jay Bolter, intensywną świadomość a nawet rozkosz w nośniku. [Jay D Bolter, Writing Space: Computers, Hypertext, and the Remediation of Print, 2nd edition, Lawrence Erlbaum, Mahwah and London, 2001.] A ponadto, poprzez wirtualność i hipermedialność, nie ma już "oryginału", są tylko różne przedstawienia powstające dokładnie w tym momencie – w trybie "just in time" – gdy czytający lub użytkownik wydaje stosowne polecenia maszynie i programowi ją obsługującemu. Informacja będzie przedstawiana każdemu użytkownikowi, w każdej chwili, w różnej formie i z odrębną zawartością (content). Tak jak to przepowiadał Negroponte, cyfrowa gazeta będzie personalizowana – dostosowana do indywidualnych oczekiwań – robiona na zamówienie. To co czyta twój sąsiad w swoim egzemplarzu na swoim ekranie to nie to samo co ty czytasz na swoim. To do czego zachęca mnie Amazon.com, nie jest tożsame z tym co poleca komuą innemu. Gazety i Amazon.com są połączone z moim umysłem, tak jak w wizji Licklidera ludzki mózg i komputer są ściśle połączone. "Cyfrowe życie" w archiwum dla ludzi pozwala – choć nie ma konieczności – na połączenie pamięci zgromadzonej w archiwach z tym, co zostało zapamiętane w umysłach poszczególnych ludzi.

 "Uczynienie metafory pamięci użytecznej dla uczonych i użytkowników archiwum" jak napisała ostatnio Margaret Hedstrom "będzie wymagało nie tylko bardzo subtelnego odczucia, co oznacza pamięć w różnych kontekstach, lecz także wyczulenia na różnice pomiędzy pamięcią indywidualną a społeczną (zbiorową)." [Margaret Hedstrom, "Archives, Memory, and Interfaces with the Past", Archival Science, no. 2, 2002, pp. 21-43, here 31-2. See also Brien Bothman, "The Past that Archives Keep: Memory, History, and the Preservation of Archival Records", Archivaria, no. 51, 2002, pp. 48-80; Eric Ketelaar, "The Archive as a Time Machine", Proceedings of the DLM-Forum 2002: @ccess and Preservation of Electronic Information: Best Practices and Solutions, Barcelona, 6-8 May 2002, INSAR European Archives News, Supplement VII, Luxembourg, 2002, pp. 576-81.] Taka wrażliwość, jak wierzę, na stosunek między pamięcią indywidualną a społeczną jest zasadnicza dla prawdziwego rozumienia potencjalnych wyzwań "cyfrowego życia" w archiwum dla ludzi.

 Ludzie przeżywają przeszłość na różne sposoby. W swoim "teatrze pamięci" Raphael Samuel rozróżnia upamiętnienia, uroczystości, "retrochic" – modę na retro, żyjącą historię, dziedzictwo, stare fotografie i dramaty kostiumowe. [Raphael Samuel, Theatres of Memory: Volume I: Past and Present in Contemporary Culture, Verso, London and New York, 1994.] Wszystkie te sposoby mają jeden wspólny mianownik – pozwalają jednostce odnieść się bezpośrednio do tego, co uważa za "przeszłość": gwarantują osobistą bezpośredniość.

 Jak zastanawia się nad tym Pierre Nora:

Atomizacja pamięci (gdy pamięć zbiorowa przekształca się w pamięć prywatną) nakłada na każdą jednostkę obowiązek pamiętania. To "prawo pamiętania" ma wielką siłę przymuszania: dla jednostki odkrywanie korzeni, "przynależności" do pewnej grupy staje się źródłem tożsamości, w jej prawdziwym i ukrytym znaczeniem . . . Im mniej zbiorowe jest doświadczenie pamięci, tym większa potrzeba jednostki, aby dźwigać ten ciężar . . .

 I w konsekwencji, jak zapewnia Nora, nasze całe społeczeństwo żyje dla produkcji archiwalnej. [Pierre Nora, "General Introduction: Between Memory and History", in Pierre Nora (ed.), Realms of Memory: Rethinking the French Past [on the jacket: The Construction of the French Past] I. Conflicts and Divisions, transl. Arthur Goldhammer, Columbia University Press, New York, 1996, pp. 8, 11. Oryginalny tekst : "La société tout entiere vit dans la religion conservatrice et dans le productivisme archivistique" (Pierre Nora, "Entre mémoire et histoire: La problématique des lieux", w Pierre Nora (ed.), Les lieux de mémoire. I. La République, Gallimard, Paris, 1984, p. xxvi) został na angielski przetłumaczony przez Goldhammer jako: "society as a whole has acquired the religion of preservation and archivalization". Tego zdania nie było we wstępie do pierwszej angielskim edycji: Pierre Nora, "Between Memory and History: Les lieux de mémoire", Representations, no. 26, Spring 1989, pp. 7-25. Gdy w 1998 r. wprowadzałem termin "archivalisation" (Eric Ketelaar, "Archivalisation and Archiving", Archives and Manuscripts, vol. 27, no. 1, May 1999, pp. 54-61) nie wiedziałem, że Goldhammer użył go już wcześniej.]

 Ta archiwalna produkcja charakteryzuje się poprzez jej osobisty bezpośredni związek z tym, co jest uważane za przeszłość. Archiwa uginają się pod ciężarem naporu genealogów. Genealogiczne bazy danych stworzone przez archiwa zostały już przepracowane i odkryte jako kopalnie złota przez Ancestry.com i innych przedsiębiorców, którzy sprzedają nie surowe dane, ale usługę, za kwartalną lub roczną opłatę wpisową. [The DigiCULT Report: Technological Landscapes for Tomorrow's Cultural Economy: Unlocking the Value of Cultural Heritage, European Commission, Luxembourg, 2002, pp. 162-74. Executive Summary and Report at http://www.salzburgresearch.at/fbi/digicult/.]

 Poszukiwania historii rodzinnej zapoczątkowały rozwój "zdecydowanie najbardziej godnego odnotowania ruchu badawczego naszych czasów typu "zrób to sam" bazującego na archiwach". [Samuel, p. 148.] Właściciel kamery cyfrowej wykonuje rocznie 900 obrazów, to jest trzy razy więcej niż dotychczas stosowanym aparatem tradycyjnym. Czyż nie jest to obsesyjne samo-archiwizowanie, a może jest to po prostu inny sposób zajmowania się przeszłością? To samo pytanie odnosi się do albumów z wycinkami ("scrapbooking"). [Wyszukiwarki dla scrapbooking. na temat historii tego zjawiska: Anke te Heesen (ed.), "Cut and paste um 1900: Der Zeitungsausschnitt in den Wissenschaften", Kaleidoskopien, no. 4, 2002, pp. 1-188; Ellen Gruber Garvey, "Scissoring and Scrapbooks: Nineteenth century Reading, Remaking and Recirculating", in Lisa Gitelman and Geoffrey B Pingree (eds), New Media, 1740-1915, MIT Press, Cambridge Mass., 2003, pp. 207-27.] Ludzie zbierają historie mówione, stare fotografie, odwiedzają ludzi i miejsca, aby odnowić więzi ze swoimi korzeniami. Stanowi to nie tylko oddanie się osobistym zamiłowaniom / hobby. "Żyjące historie" poszczególnych osób i całych rodzin wpisują się w obszerniejsze tło historii: lokalnej, regionalnej i narodowej, lecz także historii i tożsamości grup politycznych, wyznaniowych i społecznych. Archiwum dla ludzi stawia wyzwanie połaczenia tych wycinkowych doświadczeń z szerszym tłem.

 Opublikowany w ostatnim roku przez Komisję Europejską raport DigiCULT zdecydowanie zachęca instytucje pamięci, aby wyjść poza proste udostępnianie i zabezpieczanie materiałów źródłowych. Instytucje te powinny oferować "usługi, które także odnoszą się do przeżyć poszczególnych ludzi". Jeden z kluczowych problemów opisanych w tym raporcie to tworzenie nowych narzędzi, nie zaś proste ulepszanie już istniejących produktów i usług. Wiedza na temat przechowywanych zbiorów oraz doświadczenie muzealników, bibliotekarzy i archiwistów powinny być wykorzystana "aby budować bogate w wiedzę multimedialne zasoby informacji, które dostarczą zarówno interpretacji i wskazówek, jak także dodatkowy kontekst [umieszczą dany obiekt na szerszym tle]". Oczywiście takie działania znajdują się już od jakiegoś czasu w planach instytucji archiwalnych, to znaczy tych instytucji, które pojęły przesłanie Terry Cook’a z 1984 r.: "archiwiści muszą wyjść poza samą informację, poza samo zarządzanie informacją, jeżeli sami chcą poszukiwać i przewodzić innym w poszukiwaniach "wiedzy" i znaczenia w dokumentach, którymi się opiekują". [Terry Cook, "From Information to Knowledge: An Intellectual Paradigm for Archives", Archivaria, no. 19, 1984-85, pp. 28-49, here 49, reprinted in Tom Nesmith (ed.), Canadian Archival Studies and the Rediscovery of Provenance, Society of American Archivists/Association of Canadian Archivists/Scarecrow Press, Metuchen and London, 1993, pp. 201-26, here 221.] Oprócz danych, które można uzyskać po naciśnięciu klawisza, jak choćby znalezienie numeru telefonu lub godziny odjazdu pociągu, ludzie poszukują informacji, które mogą ich połączyć z innymi ludźmi. Najnowsze badania wpływu Internetu na życie w Ameryce sugerują, "że ludzie posługują się Internetem aby pozostawać w bliższych kontaktach z rodziną i przyjaciółmi, aby odkrywać grupy poparcia i lokalne organizacje do których mogliby się przyłączyć". [Jerry George, "What Users Are Telling Us: A Symposium", CLIR issues, no. 33, May-June 2003, p. 1, at http://www.clir.org/pubs/archives/sympslides2003/Horrigan_files/frame.htm.] Ludzie używają Internetu aby połączyć się z "poważnymi treściami", które nadadzą znaczenie ich własnej przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Przeszłość to nie "odległa kraina" lecz "użyteczny czas miniony". Dlatego też ludzie chcą tworzyć swoje własne historie i przeżywać swoje własne doświadczenia. Oni będą poszukiwać serwerów, z których będą mogli pobrać i wysłać historie i doświadczenia, używając interaktywnych narzędzi pozwalających na personalizację i dostosowanie do własnych potrzeb.

 Żyjąca historie poszczególnych osób i całych wspólnot są jednak elementem szerszego tła. "Świadectwo dotyczące mnie" używając trafnego określenia Sue McKemmish, to także świadectwo dotyczące nas. [Sue McKemmish, "Evidence of me...", Archives and Manuscripts, vol. 24, no. 1, May 1996, pp. 28-45, at rcrg.dstc.edu.au/publications/recordscontinuum/smckp1.html.] "Pamięć narodu" nie jest ulokowana w archiwum narodowym. Bardziej przypomina gobelin – tkaninę utkaną z całej masy społecznych źródeł. [Verne Harris, "On (Archival) Odyssey(s)", Archivaria, no. 51, 2002, pp. 2-13, here 6.] Pamięć zbiorowa nie jest "ostatecznie ulokowana w miejscu, lecz w osobach". [Susan A Crane, "Writing the Individual Back into Collective Memory", American Historical Review, no. 102, 1997, p. 1381.] Ludzie – pamięci ("hommes-mémoire") Pierre’a Nory są tak samo istotni przy tworzeniu, przechowywaniu, korzystaniu i przekazywaniu opowieści, doświadczeń i wspomnień, jak uznane instytucje pamięci.

 Setki tysięcy ludzi aktywnie zajmuje się historią lokalną i genealogią. W samej Holandii działa 1500 stowarzyszeń historycznych na poziomie lokalnym, regionalnym i narodowym, a ponadto około 4500 klubów i stowarzyszeń folklorystycznych, sztuki ludowej etc. W 1998 r. w ramach holenderskiego projektu "Listy do Przyszłości" zebrano 52000 listów napisanych przez zwykłych ludzi opisujących to, co robili 15 maja 1998 r. Do tej ogromnej "kapsuły czasu" listów, ludzie dodali, w dwa lata później ponad 6000 fotografii, dokumentujących jakiś jeden dzień lub jedno zagadnienie z ich życia. W 2003 r. podczas weekendu holenderskie muzea zorganizowały "dni otwarte" bez opłaty za wstęp, setki ludzi przyniosło wówczas swoje zbiory, aby zostały ocenione i zarejestrowane lub po prostu po to, aby mogli je podziwiać muzealnicy i inni zbieracze. W jaki sposób połączyć Archiwum dla ludzi z tymi bogatymi materiałami, powstającymi dzięki szerokiemu społecznemu zainteresowaniu kolekcjonowaniem lub archiwizowaniem?

 W muzealnictwie koncepcja "dzielonej władzy" pomiędzy odbiorców i kuratorów zbiorów doprowadziła do tego, że muzea "wplątały się w intymne sposoby, w jakie ludzie używają przeszłości". [Michael H Frisch, A Shared Authority: Essays on the Craft and Meaning of Oral and Public History, State University of New York Press, New York, 1990; Roy Rosenzweig and David Thelen, The Presence of the Past: Popular Uses of History in American Life, Columbia University Press, New York, 1998, pp. 177-89, here 184.] Już pod koniec lat 80. XX w. Muzeum Ludzkich Historii w Edinburgh’u wciągnęło okolicznych ludzi do "przedstawiania ich własnych historii". [Rosenzweig and Thelen, pp. 182-3, quoting from Eileen Hooper-Greenhill (ed.), Museum, Media, Message, Routledge, New York, 1995, pp. 140-50.] Obecnie technologie teleinformatyczne stwarzają jeszcze więcej możliwości dla rzeczywiście "uczestniczącej kultury historycznej" (David Thelen). Archiwum Internetowe założone przez Brewster Kahle zachęciło fanów muzyki do wysyłania nagrań, których dokonali podczas koncertów. Obecnie Archiwum Żyjącej Muzyki ma około 5600 występów 300 artystów. [http://www.archive.org]

 We wspólnym pokoju domu seniora w Amsterdamie umieszczono ostatnio verhalentafel – stół do opowiadania historii. [http://www.waag.org/verhalentafel] Przy stole może usiąść od trzech do sześciu osób. Wbudowany ekran/monitor pozwala im oglądać historyczne materiały audiowizualne. Włączając w to przedstawienia kabaretowe, teatralne, kroniki filmowe etc. Oglądając je mogą dodawać do nich swoje własne komentarze. Opowiadają własne historie, które są nagrywane i przechowywane w systemie. Ten stół staje się dla uczestników bankiem danych o ich historii życia a zarazem połączeniem pamięci publicznej z prywatną.

 Miejsce o tej funkcji jako projekt (zainicjowany i zaprojektowany jako dzieło sztuki przez Waag Society dla nowych i starych nośników) pokazuje w ograniczonej skali co może powstać – przy większej skali – z propozycji "Cyfrowego Społeczeństwa Przeszłości". [http://www.divakoepel.nl] Ten projekt, realizowany przez DIVA, holenderskie konsorcjum archiwów, instytucji i organizacji zarządzających dokumentacją, łączy przeniesione na postać cyfrową historyczne informacje przechowywane przez pojedyncze osoby i zainteresowane wspólnoty z zasobami profesjonalnych instytucji kulturalnego dziedzictwa, takich, jak muzea i archiwa.

 Celem przedsięwzięcia jest zachęcenie ludzi do przekazywania swoich własnych dokumenów, komentarzy, historii – jakichkolwiek znaczących tekstów – do serwerów instytucji pamięci, jako uzupełnienie tego, co te instytucje już przechowują. [Na stronie internetowej Archiwum Miejskiego w Hadze, pod adresem: http://www.gemeentearchief.denhaag.nl, ludzie mogą dodawać swoje komentarze do opisów fotografii przeniesionych na postać cyfrową.] Nie jest to zwykłe dodanie: jest to wzbogacenie, gdyż poprzez ustalenie relacji pomiędzy prywatnymi a publicznymi dokumentami stają się one węzłami w sieci, których wartość wzrasta z każdym dodaniem nowych materiałów. To jest tak jak dzielenie się własną muzyką z innymi przy użyciu takiej technologii jak KaZaa. "Odgradzanie przeszłości publicznej od prywatnej nie ma sensu" zauważa David Thelen. [Rosenzweig and Thelen, p. 197.] I jest to prawda, kustosze zbiorów archiwalnych, bibliotecznych i muzealnych zawsze zachęcają ludzi do darowywania lub składania w depozycie cennych prywatnych materiałów w magazynach instytucji publicznych. Lecz archiwa, biblioteki i muzea to coś więcej niż magazyny, czytelnie, galerie, więcej niż cyfrowa witryna. To są studia, gdzie ludzie pracują wspólnie nad gromadzeniem, opisywaniem i wzbogacaniem kulturalnej pamięci.

 "Cyfrowe życie" pozwala archiwom na stałe wzbogacanie, za pomocą technologii cyfrowych ułatwiających łączność między ludźmi, powiązanie prywatnej z pamięcią i publiczną, kształtowanie pluralistycznego wymiaru ciągłości dokumentacji (records continuum), konstytuowanie nowej sfery publicznej. Używam zwrotu Jurgena Habermas sfera publiczna, ponieważ wierzę, że "Cyfrowe życie" w archiwum dla ludzi może i powinno spowodować ustanowienie tego rodzaju sfery, którą wymyślił Habermas: sfery pomiędzy społeczeństwem obywatelskim i państwem, w której mająca pełny dostęp do rzetelnych informacjach, a przez to krytyczna, publiczność dyskutuje problemy interesujące ogół. [Jurgen Habermas, The Structural Transformation of the Public Sphere: An Inquiry into a Category of Bourgeois Society, MIT Press, Cambridge Mass., 1989; Lelia Green, Technoculture: From Alphabet to Cybersex, Allen & Unwin, Crows Nest, 2001, pp. 116-32; Denis Gaynor, "Democracy in the Age of Information: A Reconception of the Public Sphere", at http://www.georgetown.edu/faculty/bassr/gaynor/intro.htm (viewed on 1 December 2003).] Oczywiście sfera publiczna w wieku cyfrowym, będzie musiała się zmierzyć z wyzwaniami, których taka sfera w XVIII w. (a ten właśnie okres służył Habermas za model) nie znała: łatwość dostępu oraz kontrola informacji – Google oraz "Big Brother". Tym niemniej, jak konkluduje Frank Webster, "ideał sfery publicznej pozwala nam określić słabe strony szarej rzeczywistości. A to, co nas dzisiaj uderza, to przepaść pomiędzy tym, jak sfera publiczna mogłaby wyglądać w sensie zawartości informacyjnej, a rzeczywistą, aktualną ofertą". [Frank Webster, Theories of the Information Society, Routledge, London and New York, 1995, p. 133. ]

 Publiczna sfera to angielski odpowiednik tego, co Habermas nazywa Öffentlichkeit. Z kolei niemiecki termin ma holenderski odpowiednik jako openbaarheid, i w tym znaczeniu używał go Thorbecke. Ten wielki holenderski mąż stanu – "holenderski Gladstone" – uważał openbaarheid, sferę publiczną, za "wielką ogólną szkołę politycznej edukacji" ("de groote, algemeene school van politische opvoeding"). Te słowa zostały wypisane przy wejściu do holenderskiego Archiwum Narodowego, jako proklamacja misji archiwum, zarówno archiwum jako miejsca, jak i archiwum wirtualnego, żyjącego cyfrowo: archiwum bez ścian, będącego publiczną sferą, gdzie ludzie spotykają się, dyskutują, wymieniają informacje, korzystają z informacji w swoim krytycznym dialogu lub nawet walczą z państwem lub obywatelskim społeczeństwem. Zbiorowe pamięci mogą być tylko zachowywane i przekazywane w sferze publicznej. Ich ciągłe wzbogacanie przez pamięci pojedynczych osób i grup jest możliwe tylko w sferze publicznej.

 W cyberprzestrzeni są liczne sfery publiczne, wiele z nich łączy się z pamięciami kultury. Archiwa, biblioteki, muzea i inne instytucje pamięci, one wszystkie łączą się z umysłami i pamięciami ludzi. Lecz to,co odróżnia archiwa od innych instytucji pamięci to ich zaangażowanie w życie sfery publicznej. Związek pomiędzy ewidencją, odpowiedzialnością, otwartością i jawnością we wszystkich wymiarach ciągłości dokumentacji (records continuum) tworzy istotną cechę rozpoznawczą archiwów.

 Archiwa są wyjątkowe, nie dlatego że informacje, które są w nich zgromadzone są wyjątkowe i tylko w pewnym stopniu dlatego, że dokumenty jako przedmioty mają swoją wewnętrzną wyjątkowość. [James O'Toole, "On the Idea of Uniqueness", American Archivist, no. 57, Fall 1994, pp. 632-58, reprinted in Jimerson, American Archival Studies, pp. 245-77.] Archiwa są wyjątkowe, ze względu na ich "kontekstowe opakowanie" [Barbara L Craig, "Selected Themes in the Literature on Memory and Their Pertinence to Archives", American Archivist, no. 65, 2002, pp. 276-89, here 287.], na które składa się wyjątkowość procesów i funkcji, w wyniku których powstały dokumenty, a także poprzez kontekst innych dokumentów wytworzonych przez te same działania z biegiem czasu.

 Aby podsumować "Życie cyfrowe" w archiwum dla ludzi oznacza znacznie więcej niż proste przeniesienie treści z papieru na postać cyfrową, lub stworzenie dokumentu cyfrowego, lub też zapewnienie dostępu online dla publiczności. "Życie cyfrowe" w archiwum dla ludzi wymaga przesunięcia podstawowych akcentów działalności na nowe usługi, odnoszące się do umysłu ludzkiego, tworzące sferę publiczną, gdzie archiwa są Archiwami dla Ludzi, dokładniej są Archiwami tworzonymi przez Ludzi i dla Ludzi.

Przypisy:

1. Ten tekst jest częścią projektu, który w końcu ma otrzymać postać książki "Meanings of Archival Memories". Wcześniejsze wersje tekstu były przedstawiane na sympozjum "Archives Online: Moving Archives into the Digital Era" zorganizowanym przez Holenderskie Archiwa Narodowe 17 kwietnia 2003 r. i na seminarium "Digital Longevity of Parliamentary Archives" zorganizownym przez European Centre for Parliamentary Research and Development, w dniach 22-23 maja 2003 r. Część tego tekstu włączyłem do mojego wystąpienia na konferencji zorganizownej przez ABM-Utvikling, the Norwegian Archive, Library and Museum Authority 22 września 2003 r.

Tekst został opublikowany w australijskim czasopiśmie archiwalnym: Archives & Manuscripts vol. 31 nr 2 (November 2003) pp. 8-22; zamieszczony w "Archeionie" za zgodą autora.

Streszczenie:
Being Digital entails for archives more than preserving and providing digital documents: it presents a techno-cultural challenge to connect archives with people. Archives will be redesigned as a public sphere where individual, organisational and collective memories and stories are experienced, exchanged, and enriched. To achieve this a goal-oriented entrepreneurial shift to new products and services is necessary. Strategies should not be restricted to merely digitizing what archives-as-a-place already do.

Tłumaczenie: Hubert Wajs