WOJCIECH BOGUMIŁ

JASTRZĘBOWSKI

“KONSTYTUCJA DLA EUROPY 1831 R.”
UTOPIA REALISTYCZNA WOJCIECHA B. JASTRZĘBOWSKIEGO

Prof. Roman Kuźniar, Uniwersytet Warszawski,
przewodniczący Rady Fundacji “My, obywatele UE”

Europa od zawsze była kontynentem, na którym toczyły się wszelkie możliwe wojny, od domowych, przez religijne po międzynarodowe. Toczyły je mocarstwa zmierzające do hegemonii, ale też mniejsze kraje, które manu militari próbowały dochodzić swoich racji. Jest tak zwłaszcza od późnego średniowiecza, gdy rozwój cywilizacyjny pozwalał na powstawanie państw lepiej zorganizowanych, dysponujących poważniejszym potencjałem, także ludnościowym i technicznym, który mógł być zaprzęgnięty do „dzieła wojny”. Wojny stają się coraz bardziej krwawe i niszczycielskie, czego ponurą demonstracją stała się wojna trzydziestoletnia. I właśnie wtedy, od przełomu średniowiecza i epoki nowożytnej zaczynają się pojawiać plany wiecznego pokoju, ubierane z reguły w formę federacji europejskiej, bo to ona miała być odpowiedzią na trapiące narody Europy konflikty. Owe projekty są autorstwa władców i ich doradców, dyplomatów, filozofów, myślicieli, ale także marzycieli.

*

Do tych ostatnich należał bez wątpienia urodzony w 1799 roku młody przyrodnik z Uniwersytetu Warszawskiego, który w czasie Powstania Listopadowego, w 1831 r. ogłosił swoją Konstytucję dla Europy. Aby docenić oryginalność jego pomysłu warto krótko przyjrzeć się bodaj kilku wcześniejszym projektom. Trzeba zacząć od związku państw (władców) chrześcijańskich zaproponowanego w latach 1462-1463 przez czeskiego króla Jerzego z Podiebradów. Pierwotną inspiracją dla planu - w powstaniu którego duży udział miał wysoki urzędnik na dworze króla i jego doradca, pochodzący z Grenoble A. Marini - było zagrożenie pochodzące z napierającego na Europę imperium osmańskiego. Zasadami związku miało być wyrzeczenie się wojny, polubowne załatwianie sporów, wspólne karanie tych, którzy naruszają pokój oraz wspólne odpieranie zagrożenia zewnętrznego. Związek, w ramach którego miała panować równość władców w nim uczestniczących, miał być wyposażony w organy ustawodawcze i sądownicze, polityczne, czyli podejmujące ważne decyzje, oraz aparat administracyjny z własnymi urzędnikami. Decyzje miały zapadać większością głosów. Związek miał mieć swój budżet i insygnia. Miał być zawarty poprzez przyłączenie się poszczególnych władców (państw) do traktatu założycielskiego. Warto zauważyć, że projekt wszedł w stadium negocjacji dyplomatycznych i na przykład Polska Kazimierza Jagiellończyka podpisała odpowiedni traktat już w 1462 roku. Plan króla Jerzego był postrzegany jako antypapieski i antycesarski (zmierzał niewątpliwie do osłabienia znaczenia cesarza niemieckiego i katolickiego papieża, król Jerzy był husytą), dlatego wywołał opory na różnych europejskich dworach i ostatecznie upadł.

Równie dojrzały był Wielki Plan (Grand Dessein) księcia Maksymiliana de Sully (z pięknego zamku nad Loarą o takiej nazwie), ministra i doradcy francuskiego króla Henryka IV, z przełomu XVI/XVII wieku. W tym przypadku inspiracją były wojny religijne, które w tamtym czasie zaczynały się krwawo zaznaczać w Europie, nie tylko we Francji. Zgodnie z tym planem Europa miała przybrać formę „Republiki bardzo chrześcijańskiej”, w której pokój religijny będzie polegał na współistnieniu trzech religii chrześcijańskich: katolicyzmu, luteranizmu i kalwinizmu. W projekcie księcia de Sully ważny był również wymiar geopolityczny. Otóż Europa miała być podzielona na 15 możliwie równych pod względem obszaru i potęgi państw. Miało to zapewnić względną równowagę na kontynencie, czyli zapobiec rysującej się wtedy dominacji Habsburgów. Związek czy też federacja rozpatrywana przez księcia de Sully i króla Henryka IV miała być wyposażona w jedną radę ogólną o kompetencjach sądowniczych i administracyjnych oraz 7 rad wyspecjalizowanych, zajmujących się głównie utrzymaniem pokoju i polubownym rozstrzyganiem sporów. W radzie ogólnej przewaga miała należeć do 5-6 głównych państw europejskich (także Polski). „Republika europejska” de Sully’ego miała posiadać międzynarodowe siły zbrojne, spełniające funkcje wewnętrzne (utrzymywania porządku) i zewnętrzne, używane do wojen z wrogami spoza Europy. Siły te miały służyć „bezpieczeństwu zbiorowemu” ówczesnej Europy. Plan wprawdzie nie wyszedł ze sfery idei, ale wywarł silny wpływ na późniejszą refleksję o sposobach zapewniania jedności i pokoju w Europie.

Zasługuje w tym miejscu na przypomnienie także Projekt ustanowienia wiecznego pokoju w Europie, autorstwa opata Charlesa de Saint-Pierre. Ten plan powstał z doświadczenia jego udziału w rokowaniach pokojowych w Utrechcie (1712-1713), kończących niszczącą wojnę sukcesyjną hiszpańską. Kilka lat później opat de Saint-Pierre przedstawia swoje dzieło, którego sednem jest ustanowienie stałego i wiecznego stowarzyszenia między suwerenami europejskimi, bo to konflikty między nimi, a nie między narodami są przyczyną wojen. Podstawową zasadą stowarzyszenia miałby być zakaz użycia siły między suwerenami. Kto pogwałci zakaz, zostanie ogłoszony wrogiem i zostanie mu wydana wojna, której koszty będzie musiał pokryć. Całość spraw stowarzyszenia miałaby być omawiana i uzgadniania w ramach wspólnego organu zwanego senatem lub kongresem. W razie braku jednomyślności, decyzje można byłoby podejmować większością ¾ głosów. Możliwe byłoby stosowanie sankcji wobec suwerenów nie stosujących się do zasad i woli stowarzyszenia. Istniałby również zakaz mieszania się w sprawy innych państw, z wyjątkiem pomocy, której można byłoby udzielić suwerenowi zwalczającemu rebeliantów na własnym terytorium (zasada legitymizmu). Oprócz zasad i instytucji, opat de Saint-Pierre kładł w swoim projekcie wielki nacisk na rolę handlu i współpracy w innych praktycznych dziedzinach, bowiem powinno to sprzyjać pokojowym stosunkom między państwami europejskimi.

Tego rodzaju planów było znacznie więcej, niektóre z nich bardzo znane (projektu I. Kanta nie przytaczam, ponieważ chodziło w nim o ustanowienie pokoju światowego), lecz już powyższe trzy pozwalają na wyodrębnienie wspólnych elementów większości z nich, od średniowiecza po oświecenie. Konstrukcja wiecznego pokoju w Europie miała mieć federacyjny charakter, miało być ustanowione wspólne prawo, powołany quasi parlament oraz trybunał do rozsądzania sporów pomiędzy państwami (suwerenami), mogły być powoływane organy wykonawcze o sektorowych kompetencjach. Niekiedy ta federacja (stowarzyszenie) miała być wyposażana we wspólne siły zbrojne, innym razem towarzyszyła temu idea rozbrojenia. Z reguły czytelny był kontekst geopolityczny poszczególnych projektów. W sumie były one w mniejszym lub większym stopniu modelami późniejszych systemów bezpieczeństwa zbiorowego.

Polskie koncepcje pokoju i jedności Europy, a nie było ich wiele, aż do upadku Rzeczpospolitej w końcu XVIII wieku, wpisywały się w główny europejski nurt refleksji na ten temat. Dotyczyło to w szczególności memoriału króla Stanisława Leszczyńskiego, sporządzonego już po abdykacji z polskiego tronu, gdy jako książę panujący w Lotaryngii dobrze zapisywał się w pamięci mieszkańców tego regionu (po 1736 r.). Jego projekt przewidywał utworzenie przymierza kilku „państw republikańskich”, w tym Anglii, Szwecji, Niderlandów i Polski, działającego pod przywództwem Francji, najmocniejszego wówczas państwa w Europie. Jak łatwo się domyślić, taka okrojona formuła nie miała większych szans na zapewnienie „pokoju powszechnego”, co postulowała. Należący do zakonu pijarów profesor Collegium Nobilium Kajetan Skrzetuski swój Projekt ułożenia nieprzerwanego pokoju w Europie wzorował na pomysłach księcia de Sully i opata de Saint Pierre. Jego „konfederacja generalna” (w obu wersjach, z 1775 i 1791) miała pomóc Polsce w utrzymaniu jej niepodległości w obliczu presji trzech mocarstw – Rosji, Prus i Austrii.

*

I oto, można powiedzieć, już w nowej epoce, epoce post-napoleońskiej, w czasach rządzącego Europą koncertu mocarstw, kiedy już od kilkudziesięciu lat nie ma Polski na politycznej mapie Europy, w jej stolicy młody człowiek przedstawia Projekt Konstytucji dla Europy jako ustawy mającej zapobiegać wojnom. Jej autor, Wojciech B. Jastrzębowski nazywa ją także Traktatem o wiecznym przymierzu między narodami ucywilizowanymi. Jego projekt powstaje – jak sam to tytułuje - w Wolnych chwilach żołnierza polskiego pomiędzy krwawą bitwą pod Olszynką Grochowską (luty 1831), w której Jastrzębowski bierze udział jako kanonier, a rocznicą Konstytucji 3 Maja. Rzecz dzieje się w czasie Powstania Listopadowego, które jest niepodległościowym zrywem Polaków próbujących zrzucić ucisk wschodniej despotii – Rosji. Wersji jego Traktatu lub Konstytucji jest kilka, i wszystkie one są składane w Warszawskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk od końca kwietnia do 3 maja 1831 roku.

To zapewne gorączka powstańczego zrywu, ale też formacja duchowa i intelektualna Wojciecha Jastrzębowskiego sprawiają, że tekst jego Traktatu-Konstytucji nie jest napisany w języku prawa czy dyplomacji, lecz przypomina Wielką Improwizację Adama Mickiewicza. Bo też Konstytucja, choć jej autor ma formację oświeceniową i jest świetnie zapowiadającym się badaczem obiektów i zjawisk przyrodniczych (sam nazywam go polskim Humboldtem), on sam należy do nowej epoki, nawet jeśli nie ma tego w swej świadomości. To romantyzm, który nie uznaje ograniczeń poznawczych, materialnych czy geopolitycznych. Nota bene, Konstytucja Jastrzębowskiego powstaje jeszcze przed Wielką Improwizacją, ani też nie znajdujemy w niej widocznych inspiracji czy naśladownictw z wcześniejszych projektów. To nie jest projekt ustanawiający nową architekturę europejskiej polityki czy stosunków międzynarodowych. Nie znajdziemy tam rozbudowanej struktury instytucjonalnej, ani też wskazówek układających europejską geopolitykę.

Zobaczmy zatem najpierw, co tam jest. Pierwszą myślą Konstytucji dla Europy Wojciecha Jastrzębowskiego jest, iż: „W obliczu Boga i prawa wszyscy ludzie, a zatem i wszystkie narody są sobie równymi”. Przedmiotem praw narodowych i europejskich „będzie ludzkość i sprawiedliwość” (art. 4). Prawa europejskie będą stanowione przez „Kongres, złożony z pełnomocników wybranych przez wszystkie narody”. Kongres będzie też „stróżem i wykonawcą praw europejskich” (art. 3 i 6). Jednym z kluczowych postanowień Konstytucji jest „zniesienie dotychczasowych granic geograficznych”, będących „główną przyczyną rozlewu krwi europejskiej” (art. 7). Następnie, Jastrzębowski w swej Konstytucji stwierdza, że „wszystkie narody należące do wiecznego przymierza w Europie winne są równą uległość prawom europejskim” (art. 12). Sejm narodowy, postuluje Jastrzębowski, powinien mieć prawo powiadamiania Kongresu Europejskiego o naruszeniu prawa narodowego przez rząd tego narodu (art. 21). Pierwszym zaś obowiązkiem Kongresu jest ustanowienie praw europejskich zapewniających „trwały i wieczny pokój w Europie”, „zatamowanie rozlewu ludzkiej krwi”, „położenie kresu barbarzyństwu” (art. 32). Zaś jeśli władza jakiegoś narodu będzie się sprzeciwiać przystąpieniu do tego przymierza, upoważnia to ten naród do uznania jej za „nieprzyjazną sobie, nieprawną, obstającą przy barbarzyńskim krwiolewnym systemacie” (art. 39). Krzywda wyrządzona prawom jednego narodu, „będzie uważana za krzywdę praw całej Europy” (art. 42). Zgodnie z projektem Jastrzębowskiego „każdy obywatel Europy” może być wezwany przez Kongres do „bronienia praw Europy i jej bezpieczeństwa” (art. 48). Następnie w tekście następują artykuły mówiące o tym, jak Europa powinna zorganizować swoje bezpieczeństwo wewnętrzne i w stosunkach zewnętrznych. W innej wersji Konstytucji Jastrzębowski mówi o tym, że „wszelka broń wojenna” znajdująca się na ziemi europejskiej stanie się własnością sprzymierzonej Europy i zostanie zdeponowana w miejscach „wskazanych przez Kongres Europejski dla użycia jej w razie potrzeby bronienia praw i bezpieczeństwa Europy”. Ponieważ to narody będą uczestnikami przymierza służącego wiecznemu pokojowi, „byt, niepodległość i własność każdego narodu będą przedmiotem szczególnej opieki praw europejskich” (art. 70). I zarazem „każdy naród należący do przymierza ma prawo przez swych pełnomocników” wnosić poprawki do istniejących praw europejskich (art. 73). Konstytucja Jastrzębowskiego podpowiadała także narodom europejskim, że o ile w przeszłości tytułem do ich chwały były wojny, o tyle od tej pory (od zawarcia przymierza) jedynie „nauka, doskonalenie praw, dobry rząd i przemysł” będą przedmiotem sławy między narodami europejskimi (art. 75). Można powiedzieć, że jeszcze dziś, niemal 200 lat od Konstytucji Jastrzębowskiego, dalece nie wszystkie narody europejskie przyswoiły sobie w pełni tę myśl. W swym ostatnim artykule Konstytucja Jastrzębowskiego znosi karę śmierci: „żaden występek nie będzie karany śmiercią”, choć zbrodniarze mają trafiać do więzień nawet na pięćdziesiąt lat (art. 77). To, co jest wyjątkowe w projekcie Jastrzębowskiego, to iż nie nosi on znamion narodowych. Choć napisany przez gorącego polskiego patriotę, gdy się go czyta, nie sposób odgadnąć pochodzenia autora – to mógł być Francuz, Niemiec, Włoch, ale też Czech lub Polak. Autor czuje, myśli i pisze po europejsku.

Jak wiemy, tekst europejskiej „wielkiej improwizacji” Jastrzębowskiego pozostał niemal zupełnie nieznany do czasów współczesnych. Zajmowali się nim nieliczni, z reguły badacze myśli tamtej epoki. W popowstaniowym zaborze rosyjskim, gazetowe lub broszurowe wydania „Wolnych chwil żołnierza polskiego, czyli myśli o wiecznym przymierzu między narodami ucywilizowanymi” były natychmiast konfiskowane. Zresztą, carskiej cenzurze czy policji nie mógł podobać się tekst podpisany przez „sekretarza zgrai najszaleńszych buntowników polskich”, bo i tak Jastrzębowski podpisywał swoją odezwę do jemu współczesnych, Polaków, ale i sprawujących władzę na tą częścią Polski Rosjan. Po chwili patriotycznego i romantycznego zarazem wzmożenia, jaką było Powstanie Listopadowe, i która w przypadku Wojciecha Jastrzębowskiego zaowocowała Konstytucją dla Europy, jej autor powrócił do swego pierwszego powołania. Po pewnych problemach związanych z udziałem w Powstaniu, Jastrzębowskiemu po jakimś czasie udało się dostać pracę profesora przyrody (botaniki, zoologii, fizyki, mineralogii) w Instytucie Rolniczo-Leśnym w podwarszawskim wtedy Marymoncie. Nota bene, za swą działalność na tym polu Jastrzębowski powinien być patronem polskich ekologów. Poświęcając się bez reszty swym przyrodniczym pasjom, nie wracał już do swych myśli o wolności ludzi i narodów oraz podstawach pokoju w Europie.

*

Dobrze się stało, że w ostatnich latach pojawiły się środowiska i ludzie, którzy postanowili przypomnieć zapomnianego nieco proroka wolnej, pokojowej i zjednoczonej Europy. Należy do nich zwłaszcza założona przez wybitnego aktora Olgierda Łukaszewicza Fundacja „My, obywatele UE”, imienia W.B. Jastrzębowskiego, warszawskie Muzeum Niepodległości i Archiwum Główne Akt Dawnych. Sam Olgierd Łukaszewicz był zresztą autorem wspaniałej inscenizacji Konstytucji Jastrzębowskiego, zrealizowanej w warunkach plenerowych na skarpie warszawskiego Powiśla (u stóp zamku ujazdowskiego), w lipcu 2016 r. Co zresztą potwierdza, że tekst Jastrzębowskiego jest raczej rodzajem romantycznej wielkiej improwizacji niż suchym traktatem filozofa bądź dyplomaty. I warto również, aby Jastrzębowski i jego Konstytucja dla Europy były „wizytówką” polskiej prezydencji w UE, w pierwszej połowie 2025 r. Wszakże we współczesnej Wspólnocie Europejskiej odnajdziemy więcej elementów pochodzących wprost z dzieła utopijnego marzyciela niż z projektów traktatów pisanych od średniowiecza po oświecenie przez doświadczonych dyplomatów, prawników, czy królewskich ministrów i doradców. W swym marzeniu o Europie Jastrzębowski okazał się większym od nich realistą. W swojej rzekomej utopii, za jaką uważano jego Konstytucję, był wolny od uwarunkowań geopolitycznych, widocznych w wielu wcześniejszych projektach czy choćby w planie ks. Adama Czartoryskiego ogłoszonym w Paryżu w 1830 r. Zmieniająca się geopolityka pozbawiała szybko takie plany realizmu. Jastrzębowski nie przywiązywał też wagi do detali instytucjonalnych. Dlatego mógł się skupić na tym, co w pokojowej perspektywie było ważne dla ludzi i narodów. Jedni i drudzy swą wolność i pokój mieli zawdzięczać temu, że mieli być niewolnikami jedynie wspólnie stanowionych praw, a nie brutalnego despoty, z jakiegokolwiek kierunku, choćby z którego wojskami starli się Polacy w Powstaniu Listopadowym.

Warto wskazać na przynajmniej osiem postulatów zawartych w jego projekcie, które znalazły urzeczywistnienie w konstrukcji dzisiejszej Unii Europejskiej, w jej traktatowych założeniach i codziennej praktyce. Po pierwsze, wspólne stanowienie przez narody Europy (ich przedstawicieli) europejskiego prawa, któremu wszyscy mają w równym stopniu podlegać. Po drugie, dzięki temu mieszkańcy naszego kontynentu stają obywatelami Europy (idea europejskiego obywatelstwa). Po trzecie, ustanowiona zostanie wspólna instytucja – Kongres, który będzie gromadził przedstawicieli wszystkich „narodów ucywilizowanych”, czyli członków tego antywojennego przymierza. Po czwarte, narody przymierza wyrzekają się wojen, przez co stają się narodami ucywilizowanymi. Po piąte, następuje zniesienie granic pomiędzy narodami Europy. Po szóste, rozbrojenie pod wspólną kontrolą a złożona w kilku miejscach broń ma służyć obronie Europy przed wrogami zewnętrznymi (trochę przypomina to plan Schumana, którego celem było wzięcie pod kontrolę przemysłów służących wojnie). Po siódme, za nieprzestrzeganie prawa europejskiego możliwe jest nakładanie sankcji. Po ósme, zakaz kary śmierci. I po dziewiąte, naród, jeśli uzna, że jego prawa są naruszane przez narodową władzę, może złożyć skargę do Kongresu. Zjednoczona w ten sposób Europa ma być promotorem pokoju, m.in. poprzez europejską pokojową edukację.

Z jednej strony więc, Konstytucja dla Europy Jastrzębowskiego jest fantastycznie utopijna i nierealistyczna, bowiem całkowicie ignorowała realia geopolityczne Europy koncertu mocarstw. Z drugiej jednak strony, jest niezwykle profetyczna, bowiem „przeskakując” kilka epok nowożytnej Europy, kreśliła jej wizję mocno zbliżoną to tego, czym w życiu ludzi i narodów starego kontynentu stała się Unia Europejska. Trzeba było sporo krwawych doświadczeń i niszczących dramatów, aby budowniczowie zjednoczonej Europy w kolejnych dekadach po II wojnie światowej, otrzymali szansę ziszczenia wizji, o których wcześniej była mowa, w tym wizji Wojciecha Jastrzębowskiego. Wprawdzie, ze względu na zimną wojnę, Polska i Polacy długo nie mieli szansy udziału w tym procesie, lecz historia na nich zaczekała. Możemy wnosić swój wkład w budowę pokojowej i zjednoczonej Europy, o której marzyli wielcy Polacy w czasach zaborów. Nie zmarnujmy tej szansy.

Image

Wybór i komentarze: Magdalena Morawska
Design: Templatemo 419 black white;
Adaptacja: HWs