U schyłku życia i po śmierci
W kulturze szlacheckiej śmierć nie stanowiła tematu tabu, mówiono i pisano o niej wiele i szeroko. Widziano ją zresztą często w rzeczywistości społecznej, szczególnie w okresie licznych wojen i epidemii. Szlachcic od młodości oswajał się z myślą o śmierci, a wzory kultury i religia stale przypominały mu o nieuniknionym kresie życia (memento mori). Śmierć członków rodziny, czy przyjaciół i znajomych, zawsze była wydarzeniem nadzwyczajnym, godnym odnotowania, a także zapamiętania. Była obecna w ówczesnej korespondencji, pamiętnikach i diariuszach, w których znajdujemy wiele opisów momentów odchodzenia bliskich i znajomych oraz uroczystości pogrzebowych. Pamiętnikarze wyrażali w nich swoje uczucia w konfrontacji ze śmiercią bliskich osób i znajomych. Zapiski te można porównać z zaleceniami duszpasterskimi i bogatą literaturą religijną (artis bene moriendi), pouczającą wiernych jak odchodzić godnie w zaświaty. Do niezbędnych elementów dobrej śmierci i zbawienia należało sporządzenie testamentu, będącego formą rozliczenia się z żywymi i Bogiem. Diariusze oraz korespondencja znacznie lepiej niż żałobne mowy i pyszne panegiryki ukazują stosunek autorów do śmierci. Otwarcie i szczerze dają przekonujące świadectwo ludzkich uczuć. Pokazują nam jak „śmierć przeżywali” w kontekście życia codziennego. Podstawowym moralnym i religijnym obowiązkiem szlachcica wobec zmarłego było zorganizowanie wystawnego pogrzebu. Aby przygotować pompatyczne, teatralne widowisko potrzebowano czasu i pieniędzy. Czas od śmierci do pogrzebu pochłaniały drobiazgowe przygotowania do ceremonii: zamówienie trumny, wykonanie dekoracji, budowa castrum doloris, ułożenie mowy pogrzebowej, wreszcie zaproszenie i przyjazd gości i żałobników. Czas ten wydłużał fakt, że pogrzeb był zarazem pokazem dostojności i sytuacji ekonomicznej całej rodziny. Miejsce pochówku upamiętniały nagrobki z epitafium.
Zobacz też