Stanisław Lem z misiem 1925 r.


Stanisław Lem chłopiec z misiem 1925 r.
Źródło: fot. z okładki Wysoki Zamek
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017

II. RODZICE

Rodzicami Stanisława Lema byli: Samuel Lem (Lehm), urodzony w 1879 r. we Lwowie, lwowski lekarz-laryngolog i Sabina Wollner (lub Wolner), pochodząca z Przemyśla, gdzie urodziła się w 1892 r. W zapisach w księgach metrykalnych z gminy mojżeszowej we Lwowie rodzina Samuela występuje zarówno pod nazwiskiem Lehm, jak i Lem. W duplikacie metryki urodzenia Samuela widnieje dopisek, że w 1904 r., na podstawie reskryptu C.K. Namiestnictwa we Lwowie i z polecenia magistratu miasta zmieniono nazwisko Hermana vel Herscha, ojca Samuela, z formy „Lehm” na „Lem”. Jednak w akcie ślubu z Sabiną Samuel nadal występuje jako „Lehm”. Ślub rodziców Lema: Samuela i Sabiny z Wollnerów odbył się 30 V 1919 r. po powrocie Samuela z wojny (służył on w armii austro-węgierskiej, trafił do niewoli rosyjskiej i przebywał w obozie jenieckim). Sabina zapisana została pod nazwiskiem panieńskim swojej matki: Gottfried (dopiero w 1939 roku akt ten uzupełniono adnotacją, że nazwisko narzeczonej brzmi: Wolner, a nie Gottfried). Po powrocie do Lwowa Samuel Lem rozpoczął praktykę lekarską i w kolejnych latach stał się uznanym laryngologiem. Sabina Lem nie miała wykształcenia i zajmowała się domem.
Dzieciństwo i młodość Stanisław Lem spędził w zamożnym domu we Lwowie.
Dziadkowie ze strony ojca (Herman i Sara z d. Wein), mieszkający z Samuelem i Sabiną: zmarli na krótko przez jego urodzeniem.
Matkę wspomina Lem tylko raz pisząc o zyskach, jakie czerpał w domu z łapania myszy: „Matka tak się ich brzydziła, że to ja musiałem usuwać truchełka, a kiedy myszy nie chciały się łapać, czasem pokazywałem matce z dala szarą gumową myszkę, aby w ten sposób otrzymać ustaloną taksę za grabarskie czynności.” (Wysoki Zamek, s. 53). Ojciec był mu znacznie bliższy: „Podczas pisania tych słów, między jednym a drugim deszczowym dniem zakopiańskim, śnił mi się ojciec. Nie taki zamglony, niewyraźny, niewiadomego wieku, jakiego potrafię sobie wyobrazić na jawie, ale w konkretnej chwili, żywy. Widziałem jego szare zmęczone jeszcze oczy za okularami, krótki wąs, przycięty nad wargą, małą bródkę, jego ręce o krótko uciętych paznokciach, szczotkowane wciąż ręce lekarza, ze złotą obrączką, ścieńczałą od noszenia, fałdowanie się kamizelki, surdut, obciągnięty odrobinę z prawej strony ciężarem lustra laryngologicznego…” (Wysoki Zamek, s. 213)

III. Stanisław Lem >>>>

<<<< powrót